Strażak - Joe Hill
Tłumaczenie: Anna Dobrzańska
Nie jestem fanką powieści s-f, horrorów, grozy i wszelkich takich, w których zjawiska paranormalne dominują fabułę. Natomiast apokalipsa, garstka ludzi walcząca o przetrwanie, klimaty jak z "Bastionu" Kinga, czy "Drogi" McCarthy'ego - to owszem, poproszę. Czy "Strażak" Joe Hilla, jak i sam pisarz, ma szansę dołączyć do moich ulubionych? Po jednej przeczytanej książce jeszcze nie umiem do końca ocenić, ale wszystko jest na dobrej drodze.
Ludzkość pracuje w pocie czoła nad własną zagładą. A to broń atomowa przez przypadek unicestwia niemal całą populację, a to niekontrolowany wyciek bakterii, które stworzono w laboratoriach, tylko pechowo nie starczyło czasu na wyprodukowanie antidotum. Tak też dzieje się w "Strażaku". Groźny zarodnik, przypadkowo uwolniony z laboratorium, zaraża ludzi i robi z nich bomby zapalające. Koncept, jak koncept, można unieść brew, można na tym etapie zakończyć czytanie, można równie dobrze kontynuować i dowiedzieć się, w jaki to sposób pisarz Hill zamierza mniej lub bardziej zgrabnie dojechać motywem autodafe do zakończenia. Tak więc pożoga ogarnia Ziemię, w ogniu stają ludzie na wszystkich kontynentach i nikt nie może czuć się bezpiecznie. O własne przetrwanie walczy garstka ludzi już zarażonych, mogących w każdej chwili zamienić się w pochodnie. Przedziwna to zbieranina osób, których walkę o życie śledzić będziemy przez 800 stron. Oto młoda pielęgniarka w ciąży, chodząca dobroć i profesjonalistka, Anglik, który posiadł tajemnicę ognia, poruszający się zabytkowym wozem strażackim, kilkoro dzieciaków, które w takich okolicznościach zmuszone są szybko dorosnąć i jeszcze parę innych osób. Wspólnym mianownikiem jest, rzecz jasna, przeżycie.
Nie ma potrzeby pisać, że Hill inspirował się twórczością swojego ojca, Stephena Kinga. Przygotujmy się więc na kilka wiodących wątków, w których będą nas absorbować po kolei: apokaliptyczna groza, rodząca się miłość i przyspieszone dojrzewanie. Nie we wszystkich momentach powieść będzie trzymać w napięciu, bo będą nudniejsze partie, lekko przegadane, powiedziałabym nawet, że zbyt frywolne, jak na grozę wokół i realną utratę życia. Będzie mnóstwo śmierci, ognia i niespodziewanych zwrotów akcji oraz zaskakujących zakończeń. Hill dobrze wypunktuje ludzkie słabości i wykaże sporą kreatywność pomysłach na autodestrukcję. Okaże się też, że w godzinie próby atawizm przebija logikę, dla nikogo nie będzie zmiłowania, a kiedy przy okazji można bezkarnie dać upust najniższym instynktom, to czas apokalipsy można spokojnie pomnożyć przez dwa.
Ku przestrodze. Dobra.
Komentarze (4)
Dodaj komentarzPomysł samozapłonu nie do końca mnie przekonuje. Może kiedyś po "Strażnika" sięgnę, ale "Bastion" wciąż przede mną, a King ma raczej pierwszeństwo ;)
@meme - nie no jasne. Ale fajnie jest też porównać twórczość taty i syna :)
Książka czeka w kolejce, choć Hill jest chyba skazany na porażkę, jeśli chodzi o zbliżenie się do poziomu "Bastionu"..
@tommy - King to ekstraklasa, syn ma sporo do nadrobienia... ale stara się :)